Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystko za ciebie oddam. Kocham cię i nikogo innego w mem życiu nie kochałem!
Rotmistrz tyle razy frazes ten powtarzał w rozmaitych podobnych okolicznościach, że go wyrzucił jednym tchem, bez najmniejszej pomyłki lub zająknienia. Na to oświadczenie namiętne, cyganka wzniosła ku zapylonej powale, zastępującej miejsce pogodnych niebios, spojrzenie pełne anielskiego szczęścia.
— Ach! — szeptała, — to jest chwila, w której należałoby umrzeć!
Phoebus uważał, że jest to „chwila“ stosowna, by skraść jej nowego całusa, ku okrutnej męce zamkniętego w norze Klaudjusza.
— Umrzeć! — zawołał rotmistrz. — Co też wygadujesz, mój piękny aniele. Kiedy jak kiedy, ale teraz mamy sposobność żyć, albo Jowisz jest ~ tylko błaznem! Umrzeć na samym progu szczęścia i rozkoszy... klnę się na rogi bawole, żart byłby nie w porę...! Nie! posłuchaj mnie moja droga Similar... Esmenardo... Daruj, ale masz imię tak przedziwnie saraceńskie, że nie mogę go spamiętać. Nie umię przedrzeć się przez tę gęstwinę.
— Mój Boże, — wyszeptała biedna dziewczyna; — a jam sądziła, że imię to jest ładne przez to już choćby, że jest niezwykłe. Ponieważ jed nak nie podoba ci się, nazwij mię inaczej, naprzykład Goton.