Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
235

głuchota czyniła go do pewnego stopnia niemym. Niechcąc bowiem dać innym sposobności do śmiechu, skazał się od chwili, w której ogłuchł, na milczenie, które przerywał rzadko i tylko wtedy, gdy był sam. Skrępował dobrowolnie swój język, który Klaudjusz Frollo rozplątał z takim nakładem pracy. Następstwem tego uporczywego a dobrowolnego milczenia było, że kiedy konieczność zmuszała go do mówienia, mowa jego była ciężką, niezręczną i przypominała drzwi o zardzewiałych zawiasach.
A jeślibyśmy spróbowali po przez grubą i twardą skorupę zewnętrzną dotrzeć aż do duszy Quasimoda; gdybyśmy mogli zbadać głębię tej istoty ułomnej; jeśliby nam było danem oświetlić ciemne jej wnętrze i przetrząść je, zwiedzić jej zameczki, przyjrzeć się oknom, na głucho zamurowanym i rzucić naraz żywą strugę światła na prawdę przykutą do dnia jaskini, znaleźlibyśmy ją równie biedną, skrępowaną i w postawie skalonej, jak więźniów w owych słynnych „ołowiankach“ weneckich, którzy skurczeni we dwoje stawali w kamiennych pudłach za niskich i za krótkich dla nich.

Pewnem jest, że w ciele kalek i duch jest ułomny. Quasimodo zaledwie odczuwał, że w jego wnętrzu porusza się naoślep dusza, utworzona na obraz i jego[1] ciała. Wrażenia otaczających go

  1. Przypis własny Wikiźródeł Zapewne brak słowa: na obraz i podobieństwo jego ciała lub spójnik i zbędny: na obraz jego ciała.