Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stała się powodem pojedynku jego z Kijowianinem. Aptekarz wiedział istotnie o wszystkiem, ale to nie powstrzymałoby go było bynajmniej od wyświadczenia p. Arturowi wszelkich przysług, jakie były w jego mocy. Przyszedł tedy spytać go, czyli czego nie potrzebuje i czyli niema jakiego sposobu, by przeszkodzić wywiezieniu jego do granicy. P. Artur nie widział takiego sposobu, nie miał w Galicyi nikogo, coby się mógł i chciał zająć jego ocaleniem.
— Może pan przecież masz kogo znajomego we Lwowie, coby miał niejakie wpływy? — zapytał aptekarz.
— Nie znam nikogo, oprócz pewnej pani....
— A, to zapewne ta sama, która tu była wkrótce po pańskiej ucieczce z tej kozy, i która tak troskliwie wypytywała się o pana! Może jej dać znać, że pana mają wydać Moskalom?
P. Artur upadł był tak mocno na duchu, że nie miał żadnej nadziei, by go kto mógł ocalić. Wobec stanu oblężenia, cała Galicya położyła uszy po sobie, bano się nietylko dawać pomoc więźniom, ale nawet prosić i wstawiać się za nimi. Chętniejszych do niesienia pomocy pozamykano, reszta bała się nawet oddychać głośno, ażeby nie zwrócić na się uwagi organów bezpieczeństwa. Stan taki nazywają Galicyanie „abstynencyą“ albo „bierną opozycyą“, i uważają go za najlepszy ze wszystkich, za prowadzący wprost do systemu federalistycznego w Austryi i do odbudowania Polski. Dlatego też o tych, co nie chcą wywoływać podobnego stanu, mówią, że nie chcą Polski. Być może, że kiedyś doprawdy tylko przez zamknięcie pewnej części Polaków do kozy doczekamy się federacyi i Polski, ale p. Arturowi ówczesna nasza „abstynencya“ mimowolna wróżyła tylko podróż w Sybir, lub na tamten świat, stosownie do mniej lub więcej sprzyjających okoliczności. Udzielił jednakże adresu pani Szeliszczyńskiej aptekarzowi, a ten oświadczył, że natychmiast do niej napisze, poczem oddalił się, zostawiając naszego bohatera sam na sam z jego czarnemi myślami.
W tem to niemiłem towarzystwie przepędził p. Artur