Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdzie między nim a żołnierzem zawiązała się żywa rozmowa, prowadzona na pół po węgiersku, a na pół po słowacku. Pan Kołdunowicz ciągnął tedy dalej swój wykład bez żadnej przeszkody. Tłumaczył on więźniom, że są właściwie bandytami, których dosięgła zasłużona kara, i że „wysoki rząd“ musiał położyć tamę ich bezprawiom, przestrzegając porządku i bezpieczeństwa publicznego i t. d.
Tu Żmudzin, skończywszy rozmowę z Madiarem, zawołał figlarnie:
— Kwaskowski, a chodź no tu, braciaszku!
Kwaskowski zbliżył się machinalnie do niego, pytając, czego żąda? Ale Żmudzin zamiast wszelkiej odpowiedzi wziął z pryczy futro pana Bogdana Kołdunowicza i ubrał w nie Kwaskowskiego, jak się ubiera małe dziecię w kaftanik. Zapiąwszy mu starannie kołnierz pod szyją, włożył mu na głowę lojalny kaszkiet pana Bogdana i obracając go twarzą do towarzystwa, zapytał z tryumfem:
— A co? Czy nie wykapany szlachcic galicyjski, dobrodziejaszku!
Pan Bogdan zapytał z pewnym niepokojem, co to ma znaczyć?
— Nic, ot tak sobie, żart, dobrodziejaszku? Chciałem zobaczyć, czy Kwaskowskiemu będzie do twarzy w tym kostiumie. Mów dalej, bo bardzo pięknie mówisz, dobrodziejaszku!

Pan Bogdan nie dał się prosić dwa razy. Wyjaśnił najprzód zgromadzonym dokoła niego buntownikom, że naród bez arystokracyi byłby podobnym do murzynów i że czerwoni, dążąc do wytępienia arystokracyi i szlachty, dążyli do odebrania narodowi najważniejszego członka w całym jego organizmie, członka, którego całości przestrzegała nawet Moskwa. P. Bogdan był tak rozczulonym mniemaną troskliwością Moskwy o dobro arystokracyi i szlachty[1], że

  1. Tu i owdzie, utrzymywało się do r. 1863 rzeczywiście między szlachtą cybulowską zdanie, że Moskwa jest rajem dla dziedziców tabularnych. Po roku 1863 jeden tylko pan Kołdunowicz pozostał wiernym temu zdaniu.
    Przyp. autora.