Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Władysław potrząsł smutnie głową. Niestety! nie było nadziei! Bolesny jęk wyrwał się z piersi biednej dziewczyny, która z płaczem rzuciła mu się na szyję. W tej chwili jeden z więźniów wskazał na okienko w dębowych drzwiach kaźni. Wszyscy spojrzeli w tę stronę i ujrzeli w „wizytyrce“ wąsatą twarz starego żołnierza z pułku węgierskiego, twarz, po której śniadych policzkach toczyły się dwie łzy poczciwe, serdeczne. Widząc zwróconą na siebie powszechną uwagę, Madiar odwrócił się i mruknął pod nosem jakieś formułki, w których narodowe jego baszom łączyło się w nader nieregulaminowy sposób z wyrazami: Nemet, Rus i innemi, niełatwemi do powtórzenia, nawet w dzisiejszej Przedlitawii, wobec jej sądów, przysięgłych i wszelkich jej innych swobód konfiskacyjnych.
Niepodobna oddać słowami całą boleśną stronę tej sceny rozstania, która nastąpiła teraz między Władysławem a panną Katarzyną. Matka wyprowadziła ją z celi na pół omdlałą, słaniającą się z bolu. Nastała chwila głuchego milczenia między więźniami. Na dworze i w zakamarkach budynku więziennego wył przeraźliwie wiatr marcowy, mała przestrzeń nieba, którą widać było z okna zakratowanego i zasłoniętego okiennicą à la Don Miguel, była szara, posępna, jakby zapłakana, śnieg z deszczem na przemian bił w małe szyby okna, ale z miasteczka słychać jeszcze było ruch i gwar. codzienny tak wyraźnie, tak blizko, że tem jaskrawszym mógł się wydawać kontrast między obojętnem, powszedniem życiem tego tłumu, zaludniającego świat szeroki, rojącego się po nim i zaledwie zastanawiającego się nad tem, że żyje — a rozpaczliwą sytuacją więźniów.
Wtem powtórnie dały się słyszeć czyjeś kroki w sieniach, drzwi otwarły się znowu i pojawiło się w nich ogromne futro niedźwiedzie, pokryte granatowem suknem, z takąż peleryną, jakoteż czapka futrzana z daszkiem, najlojalniejszego na świecie kształtu.
Futro to otrzepało się w progu ze śniegu, który je okrywał, czapka uczyniła to samo, i z głębi kudłów niedźwiedzich odezwało przeciągłe: haa! znamionujące radość