Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podczas gdy położenie p. Artura w małym tylko stopniu zwracało na siebie uwagę towarzyszów jego niedoli, zdawali się oni szczególną jakąś sympatyą otaczać znanego nam już Kijowianina, Władysława Kwaskowskiego. Pan Artur nie mógł zrazu odgadnąć przyczyny tego wyszczególnienia, które spotykało byłego jego przeciwnika. Kwaskowskiemu nie groziło ze strony Moskali nic gorszego, jak innym, i nie był on też fizycznie ani moralnie słabszym od kolegów. Pan Artur uważał tylko, że Kwaskowski był od innych, posępniejszym, że siedział pod oknem nie mówiąc ani słowa, i od czasu do czasu wyjmował z kieszeni jakiś przedmiot, w który wpatrywał się rzewnie i który do ust przyciskał, starając się ukryć tę słabość swoją przed oczyma współwięźniów. Ci nie pocieszali go, nie przerywali natrętną rozmową biegu jego myśli, ale za to debatowali gorliwie nad tą trudną kwestyą, czy nie znalazłby się sposób uwolnić Kwaskowskiego z więzienia albo przynajmniej przeszkodzić jego oddaniu w ręce Moskwy. Wyksztkiłło widział tylko jedną drogę, to jest, proponował, że o zmroku zadusi Madiara stojącego przy drzwiach z karabinem, i że uskuteczni to bez najmniejszego hałasu, poczem Kwaskowski wyjdzie bez przeszkody z kaźni i uda się do apteki, zkąd potrafią wysłać go w bezpieczne jakie miejsce.
— Ale jakże zadusisz Madiara, kiedy masz żelazka na rękach — zapytał jeden z więźniów.
Fudra, braciaszku! — rzekł Żmudzin i popierając swoje słowa namacalnym dowodem, podniósł do góry obydwie ręce, których wielkie palce skute były żandarmskiemi żelazkami, zacisnął usta, oparł jeden łokieć na żelaznym piecu, ogrzewającym celę, pomocował się trochę ze swojemi „austriackiemi pierścionkami ślubnemi“ jak je nazywał, i jedna ze stalowych obwódek pękła jak łupina włoskiego orzecha, ku ogólnemu podziwieniu widzów.
— Ja ci powiadam, braciaszku, że u tych Austriaków nie ma ani porządnej kozy, ani porządnego kawałka żelaza! No, zaczekaj, niech się trochę ściemni, to ja się rozmówię z Madiarem.