Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

muszę wracać do mego bohatera, który już trzeci dzień czeka w Cybulowie na respons z Cewkowic. Czeka, i — cierpi. Roztrząsa sumienie, bije się w piersi i przyznaje, że zamiast służyć sprawie, której przysiągł i której bez przysięgi służyć był powinien, grał zbyt długo i zbyt dwuznaczną rolę. Ale jeżeli to go potępia wobec własnego sumienia i wobec ludzi dobrej wiary, to panna Róża inaczej o nim sądzićby powinna. Tak mu się zdaje przynajmniej. Zdaje mu się, że gdyby z Jaśnie panny Kacprowskiej przemieniła się nagle w ekonomównę, albo w chłopiankę, albo w wychowanicę domu podrzutków — onby ją kochał niemniej gorąco, jak teraz. Dlaczegóżby ona miała przestać go kochać z powodu, że nie chciał nadużywać dłużej fałszywego nazwiska, pseudonima trochę pretensyonalnego, ale po części wytłumaczonego zwyczajem i potrzebą ówczesną? Wszak był zawsze tym samym Arturem, choć nie księciem Arturem; wszak jeżeli fanfaronował w obecności innych, to w rozmowie z nią sam na sam, unikał zawsze nawet najmniejszej aluzyi do mniemanego swego stanu? Im bardziej tak rozumował, tem bardziej zdawało mu się, że mało co ma sobie do wyrzucenia, i że jest w gruncie bardzo uczciwym i porządnym człowiekiem, tylko... tylko ma czasem trochę za mało fizycznej odwagi, i w ogóle za mało odwagi wojskowej, a za wiele cywilnej. To chodzi po ludziach, zresztą bardzo porządnych.
Samo już to roztrząśnienie sumienia, jakkolwiek nieco stronnicze, ale nader rzadkie i ważne u p. Artura, powinno przekonać każdego, jak mocno był zakochanym w pannie Róży. Ludzie, którzy wobec świata chcą uchodzić za coś więcej, niż są w istocie, sobie samym wydają się wzorami doskonałości pod każdym względem. Gdyby tak nie było, niejeden, co wobec świata chce uchodzić za proroka i kapłana idei narodowej, w porównaniu z sobą samym nie znajdowałby tego świata tak złym, przewrotnym i niesprawiedliwym, nie ciskałby nieodwołalnej klątwy na ten padoł grzechu, i... my nie mielibyśmy tyle pasywów w naszych corocznych „rachunkach“. Najmniejsza iskierka miłości pro-