Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z siedmnastoma programami Towarzystwa narodowo — demokratycznego i z aktywami Dziennika Lwowskiego w dodatku. Młodzi synowie wielkich rodzin — ot np. p. Wincenty Kacprowski — mogą wprawdzie dla zabawki albo dla popularnej karyery przybierać pozory zajadłych demokratów, a wówczas i starzy ojcowie, dla ułatwienia roli swoim potomkom, zamiast rodowego karmazynu zwykli przybierać pospolitą czerwoność opozycyjną — ale nie idzie za tem, by w poufałych stosunkach rodzinnych nie należało trzymać drei Schritt vom Leibe hołyszów bez urodzenia. A gorzej niż bez urodzenia był p. Artur Kukielski — bo nietylko nie miał ani tytułu, ani majątku, ale jeszcze o horror! był fryzyerem. Mógł nie być księciem, nie posiadać zamku ani nad Dnieprem, ani nad Pskowskiem jeziorem, nie znajdować się w zażyłości z synem króla Westfalii — mógł utrzymywać się z pieczeniarstwa, z kart, z szacherki końmi — a zbrodnia jego nie byłaby tak okropną, złośliwość hr. Cypryana tak dotkliwą. Ale nie mieć majątku, a zarabiać na życie, to w opinii całego wielkiego księztwa Cybulowskiego i niektórych innych prowincyj galicyjskich jest największem prostactwem. Żaden Cybulowianin pur sang, bene natus et possessionatus, nie dałby córki, choćby za Lelewela albo za Mickiewicza, póki każdy z tych skrybentów nie wykazałby się ekstraktem tabularnym, że posiada przynajmniej 200 morgów gruntu, obciążonych naturalnie primo loco w Towarzystwie kredytowem, secundo u którego z zamożniejszych sąsiadów, a tertio, quarto et quinto u Arona Goldglanz w Tarnopolu, w Brodach albo gdzieindziej. Są wprawdzie bardziej postępowi Cybulowianie, którzyby pozwolili córkom wyjść za hołyszów — ale nigdy za doktorów, profesorów, kupców albo rzemieślników.
Pojmą tedy szanowni czytelnicy, że oburzenie pana Melitona było wielkie, i że pani Melitonowa mdlała na wszystkich kanapach i fotelach, które jej nastręczały sposobność ku temu.
A panna Róża? zapyta może która z czytelniczek.
Hm — panna Róża... przepraszam, nie mam czasu;