Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani Podborska miała minę osoby, nagle zbudzonej ze snu, i zdziwionej jakimś nadzwyczajnym łoskotem. Nim wyszła ze swego zdziwienia, pan Artur skłoniwszy się jej nader grzecznie, wziął brata księżniczki Olimpii pod rękę, i wyszedł z nim z pokoju, unosząc w kieszeni — dodaję to dla zaspokojenia ciekawości mniej domyślnych czytelników — odzyskane w tej chwili fotografie pani Małgorzaty Szeliszczyńskiej, i panny Celiny Trzeszczyńskiej.
Pani Podborska została w pokoju sama ze swojem zdziwieniem, i z Czasem w ręku.
Z treści rozmowy fantastycznie ubranego blondynka z panią Podborską, domyślił się Artur, a wraz z nim zapewne i szanowny czytelnik, że ma do czynienia z owym mniemanym wysłańcem Rządu narodowego, który zabrał w Błotniczanach jego tłumoki, i tym sposobem przyszedł do posiadania paszportu, opiewającego na imię i nazwisko księcia Artura Świętopełka Czetwertyńskiego, jakoteż znanych nam dwóch fotografij. Pan Artur znał to indywiduum z Królestwa i wiedział bardzo dobrze, że nie mogła mu być powierzoną żadna ważniejsza misya w powstaniu, i że charakter komisarza był tak mało jego własnym, jak tytuł książęcy. Gdy więc obydwaj znaleźli się sam na sam w gościnnym pokoju, dokąd blondynek wskazał drogę, pan Artur wpadł na niego z góry i zażądał tłumaczenia co do kredytywy komisarskiej, na mocy której rzeczy jego były zabrane z Błotniczan, jakoteż zwrotu tych rzeczy. Blondynek, czyli pan Mościszewski, jak go nazwał był pan Artur wobec pani Podborskiej, zmalał bardzo i wyznał, że pełni tylko skromną funkcyę wachmistrza kawaleryi VIII. oddziału, ale będąc przypadkiem w posiadaniu kredytywy poległego w Królestwie komisarza czy lustratora oddziałów, skorzystał z niej, by odebrać efekta „narodowe“, znajdujące się w Błotniczanach, a to z obawy, jak twierdził, by „Galileusze“ takowych nie rozkradli. Snać p. Mościszewski przypuszczał, że „Galileusze“ w wyższym stopniu niż inni Słowianie skłonni są do przywłaszczenia sobie cudzych rzeczy bez wiedzy właściciela. Przypuszczenie to było mylnem, jakkolwiek bowiem miałem