Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdy w panu Arturze rosło z każdą chwilą zdziwienie, a w wymownym przed chwilą blondynku, jakieś nieodgadnione zakłopotanie. — Ale obiecałeś wczoraj książę — rzekła dalej pani Podborska — pokazać mi fotografię księżnej, swej matki, i księżniczki, swej siostry.
P. Artur zrobił na krześle poruszenie, znamionujące pewien stopień niecierpliwości. Blondynek spuścił głowę na piersi i zadumał się na chwilę. Nakoniec, jak gdyby powziął jakieś nadzwyczaj śmiałe i stanowcze postanowienie, sięgnął ręką do kieszeni w swojej huzarce, i wyjął dwie fotografie, które podał pani Podborskiej.
— Więc to jest księżna, matka księcia — powiedziała ta ostatnia, przypatrując się uważnie portretowi. — Jak z domu, jeśli wolno zapytać?
— Radziwiłłówna — odparł blondyn.
— A księżniczka.... ach, jakaż śliczna! Jak na imię?
Blondyn, który ani się zakrztusił przy nazwisku rodowem księżnej, swej matki, jakoś się zająknął przy imieniu chrzestnem księżniczki, swej siostry. Myślałby kto, że przebiega w myśli wszystkie imiona w kalendarzu, by wybrać z nich najpiękniejsze. Nareszcie wyrzekł melancholijnie:
— Olimpia.
— Księżniczka Olimpia Czetwertyńska — uzupełniła pani Podborska. l podając fotografię panu Arturowi, do dała: — Niech pan patrzy, co za śliczna młoda osoba!
Pan Artur rzucił tylko okiem na fotografię, którą wziął od pani Podborskiej, wydał stłumiony okrzyk, i zrzucając z nosa swój szafirowy pincenez, powstał, by piorunującem spojrzeniem przeszyć blondynka, niespokojnie suwającego się na krześle. Następnie, wziął ze stołu drugą fotografię, i schował obydwie bez dalszych ceremonij do kieszeni.
— Pani daruje — rzekł zwracając się do pani Podborskiej — te fotografie należą do mnie. Panie Mościszewski — odezwał się dalej do blondyna, którego twarz oblała się pąsem — proszę pana o chwilkę rozmowy.
— Ale Arturze.... odpowiedział brat księżniczki Olimpii.