Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 256 —

karę, na którą zasługuje twój dziecinny zapał. — Pójdź za mną; znajdziemy miejsce mniéj uczęszszczane, gdzie nam nikt nie przeszkodzi.
Szedłem, zważając pilnie, każde jego poruszenie, bom nie wątpił, że zdolnym jest dopuścić się najpodlejszego czynu. — Zaprowadził mię na plac obszerny, wysadzany drzewami w hollenderskim smaku; tu i owdzie stały jeszcze kawałki ogrodzenia, i dwa lub trzy posągi. Nie próżno miałem się na baczności, nim bowiem pośpieszyłem się wziąść do broni, już szpada Rashleigha była tylko na dłoń od mojéj piersi. Odskoczyłem na kilka kroków, a tak uniknąłem śmierci. Szpadę miał dłuższą od mojéj i trójgraniastą; to mu dawało przewagę nademną; zresztą walka była równa, bo jeślim posiadał może więcéj zręczności i sztuki, Rashleigh za to miał więcéj zimnéj krwi i siły; walczył wprawdzie z żądzą pozbawienia mię życia; ale razem z tą zimną uwagą, przy któréj zbrodnia wydaje się tém czarniejszą, że jest raczéj skutkiem rachunku, aniżeli popędliwości. — Chęć zadania śmiertelnego ciosu, nie czyniła go mniéj bacznym na własną obronę; w jednéj chwili usiłował wydrzéć mi życie i swoje ocalić.
Ja zaś chciałem zrazu zachować przyzwoite umiarkowanie; w gniewie moim nie czułem nieludzkiego zapału; a nim stanęliśmy na miejscu, miałem czas rozważyć, że Rashleigh jest synowcem mego ojca; synem stryja, który mi okazywał tyle przywiązania, ile serce jego czuć mogło, że zadając śmierć Rashleighowi, cały dom nasz okryję żałobą. Usiłowałem więc rozbroić mego przeciwnika, a ufając zręczności i wprawie, rozumiałem, że łatwo mój zamiar wykonam. Lecz wkrótcem się przekonał, że nie mam do czynienia z nieukiem; i gdy po dwakroć sam zaledwo zdołałem uniknąć niebezpiecznych razów, postanowiłem ostrożniéj postępować. Nieznacznie wściekłość Rashleigha za-