Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 246 —

umyślnie dla pana Jarvie. Cała moja zemsta skończyła się na tém, że mu zamknąłem drzwi przed nosem, gdy wchodził za mną do sypialnego pokoju, składając dzięki niebu za szczęśliwy mój powrót, i udzielając rad przyjacielskich jak mam nadal postępować. — Udałem się na spoczynek z mocném postanowieniem odprawienia natychmiast mądrego i wymownego pana Andrzeja, który chciał raczéj być moim nauczycielem, jak sługą.
Nazajutrz więc rano, zawoławszy go do siebie, spytałem, ile mu się należy za wskazanie drogi z Osbaldyston-Hallu do Glasgowa? Na te słowa pan Fairservice osłupiał, domyślając się zapewne o co rzecz idzie.
— Wielmożny pan, — rzekł nakoniec, — nie zechce... nie może chciéć...
— Cóż takiego? — mów hultaju, — jeżeli chcesz miéć grzbiet cały.
Lecz Andrzéj, lękając się utraty wszystkiego, jeśliby żądał zbyt wiele; a nie chcąc prosić u mniéj nad to, co mogłem mu sam przeznaczyć, stał w milczeniu, i nie wiedział co ma począć. Nakoniec z taką trudnością, jak zadławiony, co się chce pozbyć uwięzłéj w gardle kostki, — wyrzekł. — Zdaje się, że ośmnaście pennów per diem, to jest na dzień, nie będzie za wiele.
— Jest to dwa razy tyle jak się zwyczajnie płaci, a trzykroć więcéj aniżeliś zasłużył. Z tém wszystkiém masz oto gwineę, i idź sobie gdzie ci się podoba.
— Cóż to? — czy pan zmysły postradał?
— I niezawodnie bym je postradał, gdybym cię dłużéj trzymał hultaju. — Daję ci więcéj jak sam żądałeś, — nie masz więc krzywdy, — ruszaj sobie gdzie ci się podoba.
— Ale czémże ja wielmożnego pana obrazić mogłem? Prawda, że człowiek jest słaby, — słaby, jak kwiat polny; ale rumianek aptekarzowi nie może być po-