Strona:Walerya Marrené - Augusta.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pan za ogólnym przesądem, nie chowaj jej pan jako kwiat w cieplarni, ale przygotuj myślącą istotę do trudnej walki życia. Wierzaj mi, kobiecie więcej jeszcze niż mężczyźnie niezbędny jest ster rozumu, on jeden strzedz ją może od omyłek serca, od omamień nerwów. Niechaj wie zawczasu, iż sama za siebie odpowiadać musi i powinna, niechaj nie czeka aż nauczy ją tej prawdy gorżkie doświadczenie życia. Na sumieniu pana ciążyć będzie ten obowiązek.
— Nie — odparłem gwałtownie — ja tego uczynić nie potrafię, ja nie chcę dalej dźwigać ten nieznośny ciężar życia. Jedź pani, skoroś tak postanowiła, ale pamiętaj, że popełniasz zły uczynek, cofasz się przed obowiązkiem, bo miałaś tutaj ster dwóch dusz które bez ciebie zmarnieją.
— To łatwo — wyrzekła z oburzeniem Augusta, zwalić na drugich ciężar własnego bytu, obarczać drugich własnym obowiązkiem, doprawdy sądziłam, iż odzywam się do człowieka, a znajduję dziecko kapryśne i nierozsądne.
— Ja dzieckiem byłem tylko w twojem ręku — odparłem ponuro — i gotów jestem przysiądz ci posłuszeństwo dziecka, ale nie opuszczaj nas, nie jedź — dodałem namiętnie.
Kobieta wzruszyła tylko ramionami i wskazała mi Zosię, słuchającą uważnie słów, których znaczenia pojąć nie mogła.
— Dobrze — odparłem, niezdolny dalej się pohamować — niech odpowiedzialność za to co się stanie spadnie na ciebie jedną, ale przysięgam, że wyjeż-