Przejdź do zawartości

Strona:Walery Przyborowski - Bitwa pod Raszynem.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Franc przestępując z nogi na nogę — tam jest dużo, bardzo dużo wina, wybornego wina, prawdziwego Tokaju...
— Więc co?
— Więc panie jenerale boję się, żeby ten mały hultaj nie wypił tego dobrego, tego bardzo dobrego wina... młodzieży wino szkodzi....
— Głupiś! — krzyknął jenerał.
— Ja to wiem panie jenerale, że jestem głupi.
— Więc kiedy wiesz, to milcz i słuchaj!
Franc wyprostował się, wytrzeszczył swe duże czarne oczy i stał tak nieruchomie przy drzwiach, a jenerał mówił:
— Zamkniesz tego małego złodzieja w piwnicy, rozumiesz?
— Rozumiem panie jenerale — zamknę tego małego złodzieja w piwnicy.
— Postawisz przy drzwiach straż.
— Postawię przy drzwiach straż.
— Tylko czy on stamtąd nie ucieknie?
— Tylko czy on stamtąd nie ucieknie...
Usłyszawszy to jenerał skoczył, tupnął nogą i krzyknął:
— Czyś ty oszalał ośle?
— Nie panie jenerale, nie oszalałem! — gadał Franc, prostując się coraz bardziej.
— Więc czemu powtarzasz po mnie wszystko?...
— Tak... to prawda... czemu ja powtarzam po