Strona:Walery Przyborowski - Bitwa pod Raszynem.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

po huzarsku, ogromny jak sosna, wyprostowany jak struna, z olbrzymimi wąsiskami, z twarzą czarną i krostowatą.
— Franc — rzekł jenerał — weźno tego małego hultaja i zamknij go gdzie dobrze na noc, a przy drzwiach postaw straż, żeby nie uciekł.
— Dobrze panie jenerale — mruknął Franc i zbliżył się do Janka.
— A gdzież go ty zamkniesz? tu przecież w tym polskim dworze niema więzienia — hę, gdzie go zamkniesz?
— Nie wiem panie jenerale — mruknął znowu jak niedźwiedź Franc.
— Iii — syknął jenerał — jakiś ty głupi! no, gdzie go zamkniesz ośle?
— Hm! panie jenerale — mruczał Franc drapiąc się po głowie — to prawda, że ja jestem osioł, kiedy nie wiem, gdzie tego małego hultaja zamknąć.
Jenerał począł znowu chodzić po pokoju, zamyślony, poczem nagle stanął przed Francem i rzekł:
— Przecież tu musi być jaka piwnica?
— A jest, jest panie jenerale — mruknął Franc — i tam są dobre wina, oto zaraz z sieni jest do niej wejście, tam można zamknąć tego małego hultaja, żeby tylko...
— Co, żeby tylko?
— Ale... bo to widzi pan jenerał — mruczał