Strona:Walery Przyborowski - Bitwa pod Raszynem.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja nie umiem po niemiecku — ja nie wiem co pan chce odemnie.
— Co on mówi? — zapytał jenerał zwracając się do rotmistrza.
Ten ruszył ramionami i rzekł:
— Nie wiem, zapewne nie rozumie po niemiecku.
Powiedziawszy to, rotmistrz dobył zegarka, spojrzał na niego i rzekł:
— Panie jenerale, już czas na mnie — kwadrans na dwunastą, mam jeszcze wiele do załatwienia przed wyruszeniem. Proszę o mapę, która będzie mi potrzebną. Z tym malcem, dodał wskazując na Janka — później się pan jenerał załatwi, zwłaszcza, że trzeba będzie tłomacza. Łatwo go pan jenerał znajdzie między żołnierzami z Galicyi, tylko nie dziś, gdy wszyscy już śpią, są bardzo znużeni i szkoda ich budzić dla takiego głupstwa.
— Masz racyą rotmistrzu — i ja sam jestem znużony bardzo — rzekł jenerał, ziewając głośno. — Masz tu mapę i jedź z Bogiem.
Podał rękę rotmistrzowi, który ukłonił się, rzucił szyderskim wzrokiem na Janka i wyszedł. Jenerał tymczasem przeszedł się parę razy po pokoju, spojrzał na stojącego wciąż nieruchomie chłopca, ziewnął, przeciągnął się niedbale i uchylając drzwi od sieni, krzyknął głosem donośnym:
— Franc!
Na ten głos stanął we drzwiach żołnierz, ubrany