Strona:Walery Przyborowski - Bitwa pod Raszynem.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

granatowy surdut, wielkie buty palone i spodnie łosiowe.
— Nie możemy w cygańskim stroju jechać, boby nas wójt w pierwszej lepszej wsi zatrzymał i do kozy wsadził, dlatego wystarałem się o ten ubiór. Teraz czasy wojenne, trzeba o wszystkiem pamiętać.
I uśmiechał się, wyszczerzając zęby. Janek tymczasem zrzucił z siebie szkaradne łachmany, które go wstrętem przejmowały, nasiąknięte wodą, a przebrał się w swe dawne sukienki, otulił płaszczykiem i zaraz mu się cieplej zrobiło. Cynga także się ubrał i kiedy jeszcze wdział nową, elegancką czapkę na głowę, kiedy przyczesał grzebykiem (bo i ten znalazł się w torbie) włosy, wyglądał nie na cygana, ale na bardzo przyzwoitego szlachcica. Skończywszy się stroić, zebrał swe dawne, dość jeszcze całe ubranie i schował do worka, mówiąc:
— Szkoda tego niszczyć, sprzedamy gdzie i dostaniemy parę złotych, a przytem zostawiać tu nie można, bo byłby ślad. No, teraz dawaj twoje łachy!
Wziął łachmany rzucone przez Janka na ziemię, wyszukał duży kamień i przywiązał go do nich, a skończywszy tę robotę, rzekł do Janka:
— Zostań tu i trzymaj konia, ja jak tylko ułatwię się z utopieniem ciebie — uśmiechnął się — zaraz powrócę.