Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odszukać. Bywa bowiem, że owca zabłąka się w przepaściste turnie i nie wié jak wrócić, to znów czasem skaleczy nogę, więc beczy wołając o pomoc, i znosić ją trzeba.
Jak konie, woły, tak i barany pasają się samopas po górach zupełnie zostawione Boskiéj Opatrzności Barany, żeby gdzie nie zaszły w inne strony, sprowadzają górale w takie miejsca, do których jedna ścieżka wiedzie, a tę zastawiwszy, w spokoju je zostawiają, czasem przeliczając dla kontroli. Zowie się to zastawianie baranów w górach „zacinaniem.“
Z ludzi pochłonęły już Tatry pewną liczbę; z podróżnych wiadomo mi tylko o jednym wypadku, bo ci zwykle ostrożnością się odznaczają w przeciwieństwie górali lekceważących sobie niebezpieczeństwa, zatém pasterze wypełniają tę nieszczęsną kronikę śmierci. Łażąc ciągle z owcami dla paszy po urwiskach nabierają wielkiéj śmiałości, któréj nadużycie przyprawia ich o utratę życia lub zdrowia Przy zwiedzaniu gór wdając się w rozgowory z szałaśnikami, wszędzie napotykałem wspomnienia smutnych wydarzeń, a nawet zdarzało mi się pokaleczonych świeżo oglądać. W Czerwonych Wierchach koło skały zwanéj Ratuszem zginęła dziewczyna a dopiéro pies leśnego odnalazł już z niéj kości. W dolinie Pięciu Stawów śnieg spadły w lecie przeciął powrót kilku jagniętom, które się zabłąkały w turniach Buczynowych. Poszedł po nie juhas, ale przy sprowadzaniu spadł tak gwałtownie, że go pas gruby skórzany szeroki, którym się o skałę zaczepił, od śmierci nie ochronił. Potargane straszliwie zwłoki