Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odnalazł drugi juhas i tam nanosiwszy żwiru, zagrzebał.
Z podróżnych tylko junaki, lekceważący wszelkie przestrogi doświadczali złych następstw z tego powodu, gdy prawdziwie przypadkowych pokaleczeń bardzo małoby się dało zebrać. Wrodzona obawa o życie zmusza każdego do ostrożności na każdém niebezpieczném miejscu, gdyż to już samo przez się na umysł silnie oddziaływa. Czasem zły przewodnik lub niesłuchanie rad dobrych stają się dla podróżnego przyczyną nieszczęścia. Lat temu może 15, gdy pewne grono osób ze Szmeksu udało się na Łomnicę; między niemi był jeden akademik, syn magnata węgierskiego. Wyprzedzał on towarzystwo, a że ścieżki na szczyt wiodą zakrętami, znikł im raz z oczu, co jednak nie zwróciło uwagi towarzyszy, aż na wierzchołku góry. Poszukiwanie rozwiązało zagadkę, znaleziono bowiem na urwistém miejscu ślad odzieży ponad okropną przepaścią, ale zwłok nie było. Zawiadomiony ojciec zaginionego naznaczył sutą nagrodę za znalezienie ciała, czém górale zachęceni poczęli śledzić i z pomocą lin zapuściwszy się w przepaść, znaleźli biedaka potarganego do niepoznania.
Gdy trawa na górach pożółknie, traci pierwiastek pożywczy dla owiec, a nastają żniwa we wsiach, schodzą pasterze z hal z owcami i krowami, konie tylko i woły zostają na pastwiskach do jesieni W końcu wszystko w doliny schodzi, góry stoją pustką, jedynemi mieszkańcami bywają tylko dzikie kozy, zwane kozicami, i świstaki, małe zwierzątka. Ani kozice ani świ-