Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nego życia wzniesie się ciałem ponad poziom ziemi. Znam księdza Pl., wielbiciela pięknéj przyrody, który w Tatrach, gdy się wydostał na jakie wzniesienie, zkąd natura w całym majestacie się objawia, padał na kolana i śpiewał Te Deum.
Po ochłonięciu z pierwszego wrażenia, po nasyceniu chociaż w części wzroku, następuje ciekawość, którą gasić muszą gościom przewodnicy odpowiedziami na tysiączne pytania. Wówczas najczęściéj kłamią góralscy cyceroni, nie chcąc psuć sobie reputacji wszechwiedzy, a rzadko znajdzie się między nimi tak szczery, skromny człowiek, by się przyznawał do nieświadomości. Postać swą góry zmieniają stosownie do miejsca, zkąd na nie patrzymy, lecz niektóre z nich mają wydatniejszy kształt, że je zewsząd łatwo rozróżnić wśród mnóstwa innych szczytów, jak n. p. w Tatrach Krywań, Ganek, Gierlach, Lodowy-Szczyt, Łomnica i t. d., które prędko można rozeznać, z dobrą zatém mappą stanąwszy na jakim szczycie podług pewnych danych da się rozpoznawać z przyjemnością góry, doliny, przełącze i t. d. Świnnica w tym względzie należy do najwdzięczniejszych szczytów, panując okolicy w znacznéj rozległości, nasuwa przed oczy takie bogactwo widoków, że trudno ich opisem nużyć czytelników.
Całe Tatry przed nami jak na dłoni, na zachód od Rohaczów począwszy, piętrzą się wierchy jedne nad drugiemi, wzdłuż południa schodząc ku wschodowi na Muraniu i Hawraniu. Od łagodnych grzbietów do najdzikszych turni wszystko się uwydatnia, zaledwie kilka tylko niskich szczytów nie widać, co się kryją za na-