Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sieczkę, ryzykując następstwa, jakieby z tego wyniknąć mogły.
Po kilkodniowéj słocie, 7 sierpnia 1868 r. nastąpiła noc piękna; przed świtem zbudził nas przewodnik, ale nieprzygotowani w żywność puścić się w drogę nie mogliśmy, a nimby się ją przysposobiło, strata ku temu poświęconego czasu była do nie powetowania. I dobrze się stało, bo koło południa chmury zakryły wierzchołki gór, więc napróżnobyśmy byli pod szczyt zdążali, jak się to stało w ten sam dzień towarzystwu męskiemu, które się z Walą napróżno na szczyt wybrało. Na drugi dzień odłożyliśmy upragnioną wycieczkę.
Czas piękny wróżył dobrze o naszem przedsięwzięciu. Płeć żeńska zastosowała się do przepisów przewodnika, w krótkich opiętych sukniach, w kapeluszach z dużemi brzegami, z laskami w dłoniach; żona i siostra moja w chęci dorównania nam mężczyznom, co sobie tylko zostawiać zwykliśmy rozkosz tryumfów z pokonania trudów, rano przed godziną 6tą stanęły do pochodu.
Minęliśmy cały szereg domostw zbudowanych wzdłuż drogi przez wieś, po za kościołkiem Zakopańskim skręciliśmy się koło domu Staszeczka (2,615’) ku południowi. Rosa silna pokrywała trawniki, potoki szumiały po równinie rozłożonéj pod reglami, a po nad nią w dali piętrzyły się turnie wspaniałe, tworząc olbrzymią ścianę jakby zaporę świata, którą mieliśmy przebywać.
Reglami zowią się tu góry niższe wstępne, podnóża głównego grzbietu, które stoją jak na straży przy wejściu do dolin. Są regle lasem pokryte, a niektórych