Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oprócz nich w wielu zakałach, źlebach, znachodzą się śniegi niby stałe, ale nie wieczne, zupełnie podobne kolorem, zbitością do wiecznych, które ginąć zwykły jedynie w latach bardzo deszczowych, z wczesną wiosną. Kilkusążniowéj ich grubości promienie słońca choćby najgorętszego lata nie przemogą, do drugiéj zimy się przechowają, a następnie i daléj, jeżeli deszcz śniegów tych nie spłucze (np. na Zawracie, na Polskim Grzebieniu). Staszyc podaje 3600 stóp, jako najniższą granicę wiecznych śniegów na północnych stokach Tatr i to jeszcze w zaułkach nigdy słońca nieoglądających (np. pod Giewontem w górnéj części doliny Strążysk). Na wierzchołkach gór w Tatrach go nie ma, bo stromość turni nie pozwala śniegowi w takiéj warstwie się utrzymać, aby go wicher nie zwiał, a deszcz nie spłukał.
Wiosna w Tatrach jest główną burzycielką, bo to co się ostoi przed nawałnością burz letnich, przed gwałtownością śnieżnie w zimie, przed siłą mrozu rozsadzającego skały, tego dokona wiosna: skruszy, strąci, oberwane złomy w dół poniesie i w równie potoczy. Słusznie też ze Staszycem, pierwszym narodowym badaczem polskich Alp powiedzieć możemy o ziemi; „Jakże więc mało rzetelnego obrazu z pierwotnéj budowy naszego świata zostać się musiało!“
Tatry w odległości takiéj, aby ich cały łańcuch objąć można było oczami z jednego punktu, najwspanialéj przedstawiają się z północy od Nowego Targu. Z widokiem tym żaden inny z którejkolwiek innéj strony, nawet rywalizować nie może; wydaje się jakby te góry formując się, chciały frontem do Polski się ustawić. W tym samym kierunku zbliżając się ku Tatrom, pyszna to panorama o ile