Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najlepszego przewodnika, bo z młodszego pokolenia oprócz Sieczki, żaden mu dorównać ani w części nie zdoła.

Z Głodówki, do polany Łysej, chociaż droga wiedzie na dół, niepodobna usiedzieć na wózku, takie wszędzie dziury, wyboje, że furman zaledwie sam wóz potrafi tamtędy cało przeprowadzić. Po godz. 6 przebyliśmy most na Białce, a nim dojechaliśmy do Jaworzyny Spiskiéj, słońce zaszło, iż już zupełnie wśród ciemności o godz. wpół do 8 doszliśmy pieszo do Gałejdówki. Mile nas Gałejda powitał, jakby starych znajomych, dwóch z nas gościł w swojej szopie przed tygodniem dopiero. Przy ognisku roznieconém na polu przed szałasem zajął Wala swoją godność herbacianego, a chociaż stało mléko kwaśne i słodkie w konewkach do naszego użycia, nie chwycił go się, bo herbatę przenosi on nad wszystkie napoje. Na nocleg wtłoczyliśmy się po drabinie do szopy na siano, lecz nam nie dały spać pchły, i zaledwie nad ranem posnęli z nas niektórzy. O godz. 4 trzeba się już było budzić i zbierać do drogi, nim się jednak wszyscy zebrali, pomyli i pożywili, zeszło do godz. wpół do 6.
Pod przewodem Wali z dwoma jeszcze góralami, Jasiem Gronikowskim, ulubieńcem naszego przewodnika i z jednym z naszych furmanów, którzy żywność i odzienie najkonieczniejsze na dzisiejszy dzień zabrali, ruszyliśmy w pochód lepszą jednak bez porównania drogą od tej, co nas Szymek Tatar wodził.
Nie przechodziliśmy potoku Jaworowego, tylko prostą, wśród lasu drożyną wschodnim bokiem doliny postępowaliśmy ciągle w górę. Po mostku przebyliśmy potok pły-