Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiedział, gdzie nas mogła spotkać burza, która wprzód przez Zakopane się przesunęła od zachodu.
Nie mogłem na sobie przenieść przegranéj z Lodowym, témbardziéj, gdy aż do miejsca poznanego nie natrafiłem na żadne trudności, obmyśliwszy tedy praktyczniejszy plan wyprawy na Lodowy, w tydzień potém z świeżo zwerbowanymi towarzyszami puściłem się po raz drugi na ten zaklęty szczyt. Za przewodnika wzięliśmy sobie Jędrzeja Walę wiele razy już przezemnie wspomnianego w tych szkicach. Do Jaworzyny Spiskiéj postanowiliśmy dojechać wózkami, o ile się da, aby tym sposobem zaoszczędzić siły, mniéj potrzebować górali do pomocy, a więcéj zyskać przez to na wygodzie, bo na wózkach dało się zabrać odzieży ile się chce i z pożywienia, co się podoba.
Dnia 17 sierpnia w niedzielę zjadłszy obiad w Zakopanem wczas .najdaléj mieliśmy o godzinie 11 wyjechać na dwóch wózkach, bo oprócz górali było nas siedmiu z gości. Najęci jednak furmani poprzedniego dnia, słowa nie dotrzymali, chcąc od znaglonych potrzebą wymódz podwyższenie zapłaty nad ugodę. Oburzeni tą niegodziwością sławionych z poczciwości górali tatrzańskich, poszukaliśmy innych. Z tych dwóch nowo według ich woli ugodzonych furmanów jeszcze jeden niedotrzymał przyrzeczenia, że przezto wyjechaliśmy dopiero o godzinie 1 z Zakopanego. Strata tych dwóch godzin pociągnęła za sobą dla dwóch osób z naszego towarzystwa niepowetowaną przykrość, dla nas reszty ujęła wiele korzyści.
W godzinę minęliśmy wieś Poronin, poczem niegodziwą drogą przez Mur, Zasichłe wśród spiekoty słońca w półtoréj godziny dostaliśmy się na wzgórze Bukowińskie