Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nagiemi przepaścistemi skałami, na których się ledwo gdzie mech może utrzymać, sprawia wrażenie majestatyczne. Turnie Młynarza od zachodu, spodem nawet tylko dzikim kozom przystępne tworzą główną ścianę doliny, którą w dali zamykają śniegiem ubielone wierchy Gierlacha i jego sąsiadów. Spód tego wspaniałego krajobrazu tworzy silny potok z swemi fantastycznemi brzegami, zaścielają je jak i koryto strumienia wielkie złomy granitu, porosłe świerkami i limbami, o które rozbija się woda pieniąc się z szumem i lśniąc tęczowemi barwami. Miejscami wdarł się potok w brzeg, podmulił drzewa i krzewy, te albo runęły i sterczą wywróconemi pniami, lub dopiero oczekują podobnego losu przy pierwszéj lepszéj burzy, gdy resztę ich fundamentów skruszą rozhukane żywioły. Wszystko to słońca wesołemi promieniami oświecone, jakiemś czarodziejskiem tchnieniem owiane, roznieca podziw, poi umysł wzniosłemi myślami, obraz to ciągłéj walki o byt, z tą różnicą, że czas liczy się tu na wieki, nie na lata. Przyroda nie próżnuje nigdy. Odłam skały, który lód w zimie podważy, woda z wiosną podpłucze, a wicher strąci w dół, w jakiś czas zazieleni się po wierzchu, przytuli nasienie drzewa, i miejsce wytworzy dla jego korzeni, a skoro ono podrośnie, burza go wywróci, złom zwietrzony rozpęknie się i woda kawałki uniesie, zaokrąglone na równie zatoczy.
Nie ma tu jednak czasu na zastanawianie się nad losem każdego jestestwa na świecie; co krok coś nowego, a coraz piękniejszego się spotyka: wonność powietrza, szum wody do marzeń usposabia, niebezpieczeństwo z nikąd nie grozi; kto tedy chce trochę chwil prawdziwéj duszy swobody użyć, niech jéj szuka w uroczych dolinach Tatrzań-