Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żeczek. Taki przybór jest do noszenia lekki, wygodny, a lada gdzie roznieciwszy ogień, bardzo prędko można mieć gotową do picia herbatę. Przewodnicy tatrzańscy umieją się z tém obchodzić, sami będąc amatorami herbaty, bardzo chętnie ją przyrządzają.
Koło 11 godziny przed południem wyruszyliśmy ze wszystkiém z naszego obozowiska, udając się do Zakopanego zupełnie inną drogą, przez polanę Waksmundską. Jest to najdogodniejsza i najkrótsza droga piesza od Rybiego do Zakopanego, ale w całéj swéj rozciągłości nie przedstawia osobliwości tatrzańskich. Droga ku Roztoce prowadzi ciągle na dół po kamieniach, miejscami po trawniku, po okrąglakach, któremi niegdyś gorsze miejsca wyłożono dla przejazdu, ale dziś belki pognite pozapadały się, stercząc z dziur, a wśród nich płyną strugi, które wydostawszy się na drogę, zalewają ją, nim uchodzą do Białki. W czasie pogody na téj drodze od wschodu i południa widać piętrzące się turnie spizkie, szczególnie od ujścia doliny Białéj ku Polskiemu Grzebieniowi, ale tym razem, gdyśmy tędy podążali, mgła nam wszystko zasłaniała. Spotkaliśmy kilka osób udających się do Morskiego Oka; w towarzystwie tém była panna S. z Warszawy. Żałowaliśmy ich, wiedząc, jaki ich zawód spotka, a tém bardziéj, gdyśmy się dowiedzieli, że siostra panny S. z swym ojcem udała się przez Roztokę ku Siklawie i do Pięciu Stawów z przewodnikiem. Musieli oni wyżyć biedy co się zowie, sądząc z tego, co nas spotkało o tym samym czasie na wygodnéj drodze i to w powrocie już do chaty. Deszcz zaczął kropić i z daleka doleciał nas grzmot; w takiéj porze