Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odsłonienia się widoku znikła, nie było już więc co dłużéj robić. Rzuciwszy pożegnawcze wejrzenie na widny z pośród mgły brzeg sławnego jeziora, ruszyliśmy z powrotem, dziękczyniąc Bogu za szczególną opiekę nad nami, bo właśnie w najważniejszych chwilach odsłaniało się wszystko, co było najpożądańszego do widzenia, a nawet noc przeszła bez deszczu wśród słotnéj pory. Udaliśmy się najprzód do naszéj koliby, gdzie przy rzeczach młody Wala spoczywał, ojciec jego zajął się zgotowaniem herbaty, bośmy tu postanowili obiad spożyć, nie wiedząc, czy w drodze znajdzie się sposobniejsze miejsce. Na wycieczkach tatrzańskich herbata jest nieoszacowanym napojem: orzeźwia po strudzeniu, ogrzewa po zziębnięciu, służy za lekarstwo przeciw następstwom z przemoknienia, syci pragnienie najwyborniéj a nie przeciąża, choćby się jéj jak najwięcéj piło. Przewodnik Wala jest wielkim lubownikiem herbaty a przeciwnikiem wody i ma w tym względzie słuszność, zważywszy, jak podróżni dla ochłodzenia się lub zasycenia pragnienia ciągle piją wodę, z czego łatwo można zachorować, przeziębiając żołądek, a przytém na siłach się prędko opada. Jeżdżąc co rok do Tatr, sprawiłem sobie stosowny do wycieczek górskich przyrząd herbaciany. Składa on się z naczynia blaszanego ze szczelną przykrywką, z boku z łapką do zakładania rączki, w niém warzy się woda. W to naczynie dwukwartowe wchodzi drugie takie samo ze szczelną przykrywką, o tyle mniejsze, aby się jedno w drugiém pomieściło, służy ono za czajnik. Do tego chowa się 4 kubki blaszane wsuwane w siebie, herbata w słojku szklanym, kawałki cukru i kilka ły-