Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

różnica wrażenia, gdy wpatrujemy się w Czarny Staw i jego otoczenie, a odwrócim się by spojrzeć po nad Morskie Oko. Wyda się ono rozkoszne, wesołe, strojne, w obec ponurego, szarym, gołym granitem otoczonego Czarnego Stawu, gdzie zdaje się wszystko zamarło, na wieki zamilkło; bojaźń jakaś niewytłómaczona ogarnia człowieka, iż korzyć się przychodzi przed wszechmocą Boga. Krzyż, godło chrześcijańskie, pamiątka ofiary Chrystusa, nie może mieć fantastyczniejszego tła nad to, jakie tworzy to właśnie miejsce.
Za naszéj tu bytności ciekawém było widzieć, jak chmury, które wiatr spędzał z po nad Czarnego Stawu, roztrącały się o turnie Mięguszowieckie. Widoczna była walka w powietrzu, w dolinie Białki włóczyły się chmury w różnych kierunkach, wpędzane wiatrem poniżéj szczytów w kotliny, co nas nagliło do powrotu.
Tym razem udaliśmy się wschodnim brzegiem Morskiego Oka ścieżką nieco wygodniejszą, lecz poprzerzynaną licznemi wtedy ściekami deszczowemi, a w miarę zbliżania się ku ujściu Białki natrafialiśmy na coraz gorsze moczary.
Miejscami czerniła się głębia od samego brzegu, na płytszéj wodzie widać było mnóstwo pływających pstrągów; zawalały nam drogę powalone limby, w korzeniach sterczących tkwiły głazy razem ruszone z posady.
Przed 10 godziną byliśmy już na miejscu, zkąd wyruszyliśmy przed trzema godzinami dla obejścia Morskiego Oka; kilka chwil jeszcze zeszło nam na obejrzeniu do reszty jego wspaniałości, gdy mgła wszystko nam zakryła. Zimno wilgotne dokuczać poczęło, nadzieja powtórnego