Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziad jakiś, chodził z nim między ludzi i mówił, że mu się objawił, a ludzie głupcy wierzyli oszustowi i karmili go, aż pewien leśny poznał obraz i dziada obił. Wspomniana kapliczka ma stać w miejscu, w którém dawniéj większa stała kapliczka czyli kościołek.
Poniżéj kapliczki przy dolnym końcu dawnéj przekopy zaczynają się stare Kościeliska, i tutaj niedaleko od kapliczki widać szczątki dawnego dworu i leśniczówki, przed niewielą latmi jeszcze zamieszkałéj, daléj ślady kuźnicy (istniała do r. 1841), powyżéj stał młyn i tartak, naprzeciwko jest rozwalająca się karczma i rozwalony czardak. Po téj stronie drogi stało kilka chat hutników. W pobliżu leśniczówki są dwie piękne lipy, oczywiście sadzone, prawdopodobnie jedyne wśród Tatr okazy. Według Fuchsa lipa ustaje na wysokości 802˙5 m. W dolinie Kościeliskiéj mamy ją wyjątkowo 971 m. nad pow. morza. W alpach szwajcarskich wznosi się do 1200 m.
Dotąd dojeżdża się zwykle wózkami; daléj lepiéj iść, niż jechać, chyba komu nie żal wózka, koniąt i własnych kości. W karczmie odpoczywali dawniéj strudzeni dalszemi wycieczkami na Smytnią, Ornak, lub nawet na Bystrą, a przemoknieni, o co w Tatrach nie trudno, suszyli się przy ogniu roznieconym na nalepie. I ja w téj karczmie w 1846 roku miałem nader przyjemny nocleg. Przybywszy pod wieczór pieszo z dwoma współuczniami do doliny Kościeliskiéj, strudzeni całodziennym pochodem nie pragnęliśmy niczego jak kawałka chléba lub ziemniaków z masłem lub mlekiem, a na posłanie trochy słomy lub siana. Atoli prócz gar-