Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żynę, zwracającą się na wschód w las nad potokiem wpadającym nieopodal mostku do wody kościeliskiéj. Drogą tą dostać się można na polanę Zahradziska i do Miętusiéj doliny, tudzież na Upłaz. Przez wyłom, który namieniony potok z Miętusiéj doliny utworzył w wschodniéj ścianie doliny kościeliskiéj, widać po prawéj ręce (po stronie południowéj) tak zwaną Wielką Turnią, t.j. skaliste, przepaściste ramię Czerwonego Wierchu, wprost ku wschodowi wygląda między świerkami piramidalna czuba Giewontu, na lewo (po stronie północnéj) sterczą Konczysta i turnie jaworzyńskie.
Od mostku wspomnianego zaczynają się małe Kościeliska, Murawniki i porozrzucane gromadkami po dnie doliny smreki i jarzębiny koło drogi sadzone tutaj jeszcze czasem owocujące, upiękniają tę część doliny. Przy saméj drodze między drzewami jest mała kapliczka, koło niéj są ławeczki. Szkoda, że gdy ją stawiano, nie było nikogo, coby się był o to postarał, ażeby była gustowniejszą. Nie wiem zresztą nic zajmującego o niéj, chyba to, czego jednak nie nazwę zajmującém, że raz kłódkę, którą zamykano drzwi kratowe kapliczki, i obrazki, któremi zdobią jéj ściany, pokradziono. Mam wielką ochotę o kradzież kłódki posądzić Kościeliszczan. Z wielkiém nieraz zbudowaniem i większą jeszcze przyjemnością nasłuchałem się ich wrzasków, gdy w dni targowe lub jarmarczne na pół lub całkiém pijani w późnéj nocy wracali z Nowegotargu, pędząc na złamanie karku. Nie byłbym wcale żałował, gdyby który z nich był rzeczywiście kark skręcił, biednych koniąt atoli zawsze żałowałem. Jeden z owych obrazków ukradł