Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
76

pod opieką Teodozyi; listy jego miały, jak dotąd, przychodzić pod jej adresem, a listy Reginy, ona jemu podjęła się przesyłać.
Wszystko to było owocem owego: „kto wie?“
Zresztą Regina nie dała jej czasu do namysłu. Co postanowiła, chciała natychmiast wykonać. Może czuła sama, że rozmysł mógł tylko zachwiać i ją i Teodozyą mnóstwem trudności i niebezpieczeństw, nad któremi daremnie było się zastanawiać, ponieważ cofnąć się nie chciała.
To też w parę dni później Regina, w czarnym podróżnym płaszczyku, z gęstą wualką na twarzy, udała się na dworzec kolei. Teodozya, coraz bardziej niespokojna, w miarę jak się chwila stanowcza zbliżała, odprowadziła ja, kupiła bilet, załatwiła się z rzeczami, usadowiła ja w wagonie, otuliła ciepłym szalem, bo noce zaczynały być chłodne, postawiła przy niej koszyczek