Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czyż podobne względy stanąć mogą pomiędzy mną a nią? Czyż wiedziałem kto była ona, gdy po raz pierwszy zbiegły się nasze oczy? Czyż nie wyczytała w mojem zbladłem licu tej miłości wybuchającej od pierwszego wejrzenia? Czyż jej czyste serce zaznać może podejrzliwość, zwątpienie? Wszak Idalia jest sierotą, moralnie zależną tylko od samej siebie. Mam w piersi tak wielkie uczucie, że ona będzie musiała uwierzyć w nie przynajmniej, jeśli go nie podzieli. Jedno jej serce może odrzucić serce moje. Pomiędzy nami jedyną przeszkodą może być to, że ona odwróci się odemnie z litością anioła, patrzącego na nędze ziemskie. Ale nie, to być nie może! Czyż odrazu nie zrozumiałem jej, nie ukorzyłem ducha jak przed świętą? Czyż inny człowiek tak jak ja kochać ją zdoła? Mogę mieć wiele wad i niedoskonałości, ale wiem że znajdzie we mnie prawość i poświęcenie bez granic. Od dziś dnia jedyną myślą moją jest szukać sposobności zbliżenia się do niej, jedyną nadzieją zdobycie jej miłości, jedynym celem życia, ona!...
Do zobaczenia, Albino, kiedy? jak? nie wiem doprawdy. Nowa faza ducha otwiera się przedemną; serce moje, omylone, zawiedzione tyle razy, teraz godnem siebie odzywa się biciem, i obmyte czystem uczuciem, z nową siłą wytrwania gotowe jest przyjąć walkę życia. Do zobaczenia raz jeszcze i niech ci Bóg zsyła zachwyty moim podobne. Kończę mój długi list tem życzeniem.




LIST III.
ALBINA DO EDWARDA.

List twój nie zadziwił mnie wcale, bo znam ciebie nie od dzisiaj, znam rzutność i porywczość natury twojej