Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

świat cały przetwarza się w oczach, a szczęście zdwaja i zależy od drugiej istoty.
— A wieleż razy tak kochałeś, wiele razy tak kochać będziesz? pytał Jan, sądząc, że zakłopocze mnie tem pytaniem.
— Ja nie wiem sam, odparłem spokojnie. Miłość, to rzecz nieujęta, jak woń kwiatu; ona nie zależy odemnie. Kochałem zawsze bez fałszu i zdrady, nie zawiodłem cudzego serca, nie obiecywałem czegom nie mógł dotrzymać. Przebaczałem, gdy mnie raniono, a nie raniłem nawzajem, i wiem, że dalej tak samo postępować będę. Z kobietą którą kocham, rozejść się mogę jutro, lub być jej wiernym życie całe; za jedno i za drugie odpowiadać nie mogę. Wiem to tylko, że nigdy nie popełnię kłamstwa ani podłości.
— O tem wiem także, Edwardzie, ale na tej drodze spotkać możesz cierpienie.
— I cóż ztąd, wyrzekłem, czy sądzisz, że mi zbraknie siły i męztwa, że nie potrafię walczyć i zwyciężyć, lub przecierpieć? Nie jestem dzieckiem, znam świat i ludzi, nie powiesz mi nic czegobym nie wiedział, a żadne słowo twoje mnie nie nawróci. Ostrzegłeś mnie, bądź spokojnym, spełniłeś obowiązek starszego brata. Ja ważę się na dolę lub niedolę życia.
Jan słuchał mnie uważnie, z podpartą głową, z okiem utkwionem we mnie. Jakiś cień smutku, zadumy niezwyczajnej wyszlachetnił jego energiczne rysy.
— Edwardzie, rzekł, tu rozchodzą się pojęcia i myśli nasze. Niechaj serca przynajmniej pozostaną złączone. Wiara twoja nie jest moją wiarą, droga którą puszczasz się niebacznie jest stroma i niebezpieczna. Nie w mojej jest mocy cię przekonać i nawrócić; pamiętaj tylko, jeśli przyszłość zawiedzie marzenia, że jakąbądż koleją pójdzie życie twoje, tutaj zawsze zarówno kochanym będziesz.
Rozeszliśmy się z bratem pojednani. Czuję się sil-