Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja kocham ciebie, odparła tylko z prostotą.
Ten wyraz dla niej zamykał wszystko. Mógłżem się z nią sprzeczać, ja, com go w ten sam sposób rozumiał?
— Więc, zawołałem zwyciężony, więc gotowaś kochać mnie niekochana, iść za mną i być mi osłodą życia? Lauretto, pamiętaj że to gorzka dola, kochać bez wzajemności.
— To gorsza dola nie kochać, odparła, topiąc we mnie zachwycone oczy.
Od tej chwili Lauretta była zgubioną. Jedyny jej obrońca, ojciec chorobą złożony, nie mógł czuwać nad nią.
Jestem nikczemny, Albino. W chwili kaprysu i znudzenia, rozkipiałej dumy, szaleństwa, przyjąłem ofiarę jej serca, jej życia. Złamany ciągłą walką z samym sobą, nie miałem siły oprzeć się tej pokusie, co tak uparcie stała na drodze mojej, strojna w to wszystko co było kiedyś marzeniem mojem.
Co będzie dalej ze mną? Droga moja błąka się po coraz nowych manowcach. Wszystkie siły i pojęcia mącą się i opuszczają naraz. Stałem się igraszką losu, a wiecznie czuję w piersi mojej żal nieukojony za tą jedyną istotą, której nie zapomnę, nie odnajdę, a kocham niezmiennie.
Ale kto dzisiaj, widząc mnie przy Laurecie, uwierzy w miłość moję. Straciłem prawo wyznawać ją przed samym sobą.
Świat może przestanie mówić że rozpaczam, ale rozpacz tem większa ogarnie serce moje wśród ciszy lub gwaru, w samotności lub przy drugiem sercu. Rozpacz! pustka! zniszczenie!...