Strona:Wacek i jego pies.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pójdzie na skargę do niemieckiej policji, to i kradną sobie, nie obawiając się kary.
— Gdyby jakiś złodziej zakradł się na naszą polanę, to mój Mikuś pokarałby go lepiej od niemieckiej policji! Ho-ho! Wióry, trociny i pierze posypałyby się z takiego! A hałasu narobiłby Mikuś takiego, że pan posłyszałby na drugim końcu puszczy! Znam swego pieska.
Uspokojony już gajowy, śmiejąc się wesoło poklepał chłopca po plecach.


Rozdział szesnasty
TAJEMNICZA WYPRAWA MIKUSIA


Wacek miał ciągle dużo pracy w domu. Nawet coraz więcej, gdyż pani Wanda gorzej czuła się na zdrowiu. Osłabiona była na wiosnę bardziej i bolały ją nogi.
Wacek spostrzegł kilka razy, że chora kobieta, pozostawszy sama w pokoju, płacze.
Chłopak starał się więc być jej jak najbardziej we wszystkim pomocnym, uspokajał ją i pocieszał.
— Przyjdzie lato, nastaną upały i pani wyzdrowieje — mówił poważnym głosem, aby dodać jej nadziei.
Kilka razy dziennie musiał jednak przerywać pracę w gajówce i pędzić na polanę.
Choć ufał Mikusiowi, jednak czasem ogarniał go niepokój o konia, krowę i kozę .Rolskich.
— Co poradzi Mikuś, gdy przyjdzie nie jeden, lecz gromada bandytów? — świtała nieraz trwożna myśl w głowie Wacka.