Strona:Wacek i jego pies.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Rozdział piąty
MIKUŚ POLUJE


Nazajutrz rano Siwikowa posłała Wacka do miasteczka.
Chłopak niósł dwie duże blaszanki pełne mleka, przerzucone przez ramię.
W ręku miał spore zawiniątko z chlebem i serem. Gospodyni poleciła mu odnaleźć synów, pracujących na szosie.
— Oddasz im chleb i ser, a także tę butelkę z mlekiem — pouczała, wkładając mu ją do kieszeni kurtki.
Wacek prawie codziennie nosił śniadanie dla młodych Siwików ii wiedział, gdzie należy ich szukać.
Partia naprawiająca szosę zmieniła miejsce, gdyż roboty prowadzono coraz gdzie indziej.
Wacek wyszedł na polną drogę i skierował się w stronę lasu.
Wkrótce dogonił go zdyszany i ucieszony na jego widok Mikuś.
Merdał kitą i raz nawet podskoczył, by liznąć przyjaciela w nos.
Tego dnia od rana mróz tężał, a zimny wiatr podnosił białą kurzawę i zgrzytał badylami na ścierniskach.
Wacek, przygarbiony pod ciężarem baniek z mlekiem, szedł szybko. Kiedy dotarł do małego zagajnika, wszedł do gąszcza i zrzucił z ramienia ciężar. Chciał wypocząć trochę. Bolało go ramię, a rze-