Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jutro będziesz miała dużo sług! — upewniał ją. — Dobrych, zręcznych sług, których będziesz jedyną panią! Wszystko będzie, jak zechcesz!…
Czekał ze drżeniem na chwilę, kiedy przytuli ją do siebie i poczuje ją całą przy sobie, jak dawniej…
Spać im się nie chciało — nie mogli; serca mieli tak pełne, dusze tak wzburzone… Leżeli splątani w objęciach i mówili cichutko, szeptali o swej miłości, swem szczęściu odzyskanem, o przeszłości, teraźniejszości, przyszłości…
Minęła „godzina byka“ minęła „godzina tygrysa“…[1]
Baisu wydało się, że żona mu blednieje w objęciach, staje się coraz smutniejsza, że głos jej cichnie i jak gdyby oddala się.
— Śpij, ukochana, jesteś znużona!… Zamknij oczy, a ja będę patrzał na ciebie! — nastawał.
— O, nie, nie!… Mów dalej… Mów, mów… — błagała. — Niech wciąż cię słyszę!
Mówił więc, wpatrując się z miłością w mglące się coraz bardziej rysy. Różowy świt zaczął przesiąkać przez otwory w oknach i roztapiać bursztynowy zmrok uchodzącej nocy.

Samuraj odsunął się od zasypiającej żony i zamknął niechętnie powieki.

  1. Dobę dzielili Japończycy dawniej na 12 okresów, noszących nazwy różnych zwierząt; od 12 do 2 była godzina „świni“; godzina „byka“ od 2 do 4 w nocy była godziną duchów, od 4 do 6 była godzina „tygrysa“.