Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czarami „sake“ przed sobą. Dopiero kiedy synek Spańrama wysunął głowę z pod maty, zakrywającej wejście i szepnął „poszli“, czcigodni bez słowa wyciągnęli zgodnie ręce do napoju i podtrzymując starannie rzeźbionemi „ochraniaczami“ swoje obwisłe, focze wąsiska, wychylili czary do dna.
Spańram napełnił je na nowo.
— Patrzcie ich: chcieli nas nastraszyć! — ozwał się pierwszy Ekas-tepa.
— Nie na takich trafili!... — rozśmiał się jeden z młodszych gości.
— Zawsze, aby tylko nam Ajnom dokuczyć, słyszana rzecz, żeby tacy sobie obcy przechodnie zaglądali do chaty ludzkiej i przez wschodnie okno, przez które nawet krewnym zaglądać nie wolno!... — oburzał się brat Spańrama.
— Ile to teraz „sake“ trzeba będzie wypić, żeby grzech zmazać!... — wzdychał gospodarz.
Z napełnianiem i wychylaniem czar szło coraz gładziej. Coraz krótsze były modłly, coraz

64