Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szybsze ruchy. Gospodarz otworzył swą skrzynię — skarbnicę, wyjął stamtąd koronę plecioną sztucznie z wiórków, czarną od starości i dymu. Włożył ją sobie uroczyście na głowę, inni powyciągali z zanadrza swoje korony lub dostali zapasowe od Spańrama. Na czolnikach koron błyszczały amulety: pazury niedźwiedzie, orle dzioby, rzeźbione z drzewa, kości lub rogu, głowy lisie, wilcze, wyobrażenia ryb i żółwi. Rozmowy stały się głośniejsze. Spańram chrapliwym głosem zanucił śpiew. Bronisław zapisywał wszystko pośpiesznie po ajnosku. Taronci tłómaczył mi po rosyjsku. Opowiadał Nomura w tej pieśni niezmiernie patetycznie swój nieszczęsny powrót z Osaka i spotkanie z nami. Wszyscy obrócili się ku nam z uznaniem, napełniono i nam czary obrzydliwą „sake“ i musieliśmy wypić. Jednej rzeczy nie umieliśmy zrobić: podnosić dostojnie naszych wąsow rzeźbionemi „ochraniaczami“, co nam zresztą łaskawie wybaczono.

65