Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzucił, stopy pośpiesznie z nart wyszarpnął, i siadł okradkiem na trzepocącym się jeszcze zwierzu.
— Czego ty tak brzydko na mnie patrzysz? Gdybyśmy cię nie schwytali, sami umarlibyśmy z głodu!... — wyrzekł z uśmiechem, szturchając palcem mdlejące, zapłakane oczy renifera, patrzące na swych zabójców z wyrazem niewymownej boleści i wyrzutu. Ujbanczyk stał obok, oparty na łuku, z rozkoszą wydychał z płuc szalonym biegiem napędzone tam powietrze i patrzał spokojnie na zalane słońcem równiny. Nadbiegł wkrótce i Foka i chciał też koniecznie pchnąć nożem zwierza, lecz nie pozwolili mu przez wzgląd na całość skóry. Surowo skarcili go też i za to, że porzucił broń i odzież, i kazali mu wrócić po nie natychmiast.