Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tego samego dnia „dobyli“ jeszcze jednego „dzikusa“, a pod wieczór, naładowawszy sanie mięsem, z którego tylko trochę zostawili dla siebie, i włożywszy na nie ostatniego, niepatroszonego jeszcze rogala, wyprawili Niustera do domu. Sami zasiedli dokoła ogniska, roznieconego w innym już miejscu i w nowo wykopanej jamie. Tu, przypominając wesoło różne wypadki dnia ubiegłego, pili, nie skąpiąc już sobie topionego masła, z drewnianych miseczek, aby co rychlej wrócić siły i sprężystość członkom, zesztywniałym po nadmiernej pracy. Wieczerzając, nie zapominali o wesołym swoim opiekunie „Bajnaju“ i raz po raz rzucali mu na ogień wyborowe kąski mięsa i tłuszczu.