Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O nie, nie trzeba!...
— Więc co?
— Lepiej co innego...
— To chyba opowiem, jak my, Polaki, już tu, na Jakutskiej Obłasti zrobili bunt. Nas, widzi pan, z początku osiedlili na południu gubernii. Dużo nas przyszło, młode chłopcy, wszystko z wojska... Ale nas rozsiedlili po jednemu po Jakutach, zabronili się widzieć. Nazwyczajony do kompanii, bardzo z początku tęskniłem... A tu jeszcze jeść dają, Bóg wie, jakie ochłapy, ani kupić, ani dostać... Broni nie ma, Jakuci pilnują, nieledwie za próg boją się wypuścić. Obiecali nam w mieście dawać posobia: pud mąki i trzy ruble pieniędzmi, ale czekam miesiąc — nie ma, czekam drugi — nie ma... Tymczasem mój gospodarz, taki sobie,