Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sina toń zamarzłego jeziora, oramiona w ciemne dale lasów. Łańcuch szarych gór i błękit nieba zamykał widnokrąg.
— A co, panie Janie, gdyby tak... broń na ramię zarzucić i pójść sobie ot, tak, gdzie nogi poniosą... Coby było?...
— Teraz?! W zimie?
— Choćby teraz!
— To pan nie wie, coby było? Rozdziobałyby wrony i kruki i zjadłyby wilki! Ej, panie, panie, niedobre panu po głowie myśli chodzą... Znowu narobicie, widzę... bigosu!
Spojrzał żałośnie na smętną i zniechęconą twarz młodzieńca.
— Posłuchaj pan, lepiej opowiem panu, jakem zakochał się w Rosjance. bo i między nimi bywają słodkie, serdeczne kobiety...