Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ski kazał mu powołać pod broń strzelców Urbańskiego i wraz z deputowanymi załogi dokonać szczegółowej rewizji okrętu.
Ta dała nadspodziewane wyniki. Nietylko wykryto u oddzielnych osób małe ilości wody, które ci podawali za swe oszczędności z otrzymywanych dziennych porcyj, ale za przepierzeniem, w izdebce kapitana Czurina, znaleziono cały nietknięty jeszcze antałek. Wzburzenie było powszechne.
— Więc wtedy nie oddałeś mi wszystkiego?... — wyrzucał mu Beniowski.
— Nic nie wiedziałem o tem!... Baby, wszystko baby!... — tłumaczył się, mieniąc na twarzy oficer.
— Ewa zgrzeszyła, Adama skusiła!... Wiadomo!... — uśmiechnął się Czułosznikow, który był wśród deputowanych z ramienia sekciarzy.
Beniowski musiał ustąpić i na powszechne żądanie wodę między wszystkich podzielił. Kazał już od siebie podzielić również i prowizję.
— Widzicie, jak wszystkiego mało, oszczędzajcie więc!... Gdyby zaś który z was chciał zadać gwałt towarzyszowi i próbował odjąć mu pożywienie, zostanie bez litości rzucony do morza!...
— Słusznie!... Słusznie!... Skoro się znajdzie, ale nie znajdzie się wśród nas taki potwór!... — dowodzili deputaci.
— Dobrze!... Idźcie już!... — odesłał ich Beniowski, czując, że goni resztkami sił.