Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miona wyspiarzy przysłały oddział z czterdziestu wojowników dla rzekomego strzeżenia „białych braci“ od niebezpieczeństwa.
Rad był Beniowski w głębi duszy z tego honorowego dozoru, ale marynarze załogi, skrępowani w swych ruchach po okolicy, mniej byli zadowoleni.
Don Hieronimo nie opuszczał obozu, oddając tysiące usług, jako tłumacz i człek poufały z tutejszemi władzami. W krótkim czasie odwiedził Beniowskiego cały szereg miejscowych naczelników; była również z wizytą żona Hiszpana z dziećmi. Wreszcie don Hieronimo uroczyście oznajmił, iż Huapo, najwyższy rządca tej krainy, puścił się już w drogę dla osobistego poznania Beniowskiego i podziękowania mu za zwalczenie nieprzyjaznych mu a szkodliwych sąsiadów. Dowiedział się przy tej okazji Beniowski po raz wtóry, tym razem od krajowców, iż wyspa zaludniona jest przemyślnem i „polerowanem“ obywatelstwem, zatrudnionem rolnictwem oraz rękodziełami, że tylko niektóre wschodnie „powiaty“ zamieszkują dzikie plemiona, że w zachodniej części są też okolice zajęte przez Chińczyków, którzy wielkie pobierają z wyspy daniny i korzystny prowadzą z nią handel; że Huapo często jest we własnej stolicy przez Chińczyków napastowany i dlatego chętnieby się zgodził na założenie przez Beniowskiego przyjaznej mu a potężnej osady w tym jego kraju, obfitującym w wiele cennych rzeczy w złoto,