Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tychmiast wyrychtowano na nich działa okrętowe i rażeni kartaczami ginęli w wielkiem zamieszaniu, a widząc, iż są osaczeni dookoła, rzucili broń i, padłszy na kolana, prosili o łaskę. Rozjuszeni jednak walką majtkowie głusi byli na wszystko i już bezbronnych w pień wycinać zaczęli, gdy Beniowski dał rozkaz zaprzestania rzezi natychmiast, grożąc nieposłusznym też kartaczami z okrętu.
Ta pogróżka, którą wiedzieli że wykona, gdyż sam trzymał lont w ręku, wstrzymała zapędy zwycięzców.
Sześciuset czterdziestu krajowców wzięto do niewoli, reszta rozbiegła się. Wśród jeńców, rannych i poległych dużo było niewiast, które walczyły narówni z mężczyznami. Znaczną też ilość brańców przypędzili krajowcy don Hieronima z pobliskiej wsi, którą zrównano z ziemią.
Beniowski kazał zaprzestać spustoszenia i odmówił przyjęcia ofiarowanych mu niewolników. Wtedy podzielono ich między krajowców i sam don Hieronimo dostał ich zgórą pięćdziesięciu. A ponieważ niewolnicy, używani tutaj do uprawy roli, stanowili główne bogactwo mieszkańców, spędzili zwycięzcy noc całą na wesołych pląsach i ucztowaniu.
Nazajutrz założył Beniowski przy czynnej pomocy sprzymierzonych krajowców obóz warowny na brzegu, do którego zamierzał przenieść się wraz z chorymi, z kobietami i całą załogą. Tegoż dnia pozostałe przyjacielskie ple-