Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czasu war większego bałwana pienił się wysoko pod wydętemi burtami aż po ich kraj.
Rychło usnął konfederat i śniło mu się, że jedzie na koniu po polach ojczystych, a wkoło szumią łany zboża... A gdy spał, pochrapując, z pod poły namiotu wysunęła się brodata głowa, a potem i tułów krępy.
Nieznajomy popełznął ostrożnie, kryjąc się w cieniu rozrzuconych po pokładzie przedmiotów, aż trafił do kuchni; tu rozbudził kuchcika prośbą o wodę do picia i wdał się z nim następnie w cichą, długą rozmowę.
Tymczasem w małej kajucie Beniowskiego radzono. Zapełnili ją ważniejsi oficerowie i naczelnicy oddziałów: Chruszczow, Baturin, Panow, Kuźniecow, Czurin, Łoginow, Winblath, Sybajew... nawet wezwano Stiepanowa.
Beniowski odczytał im list Ochotyna: „Pozdrawiam walecznego i nieustraszonego komendanta okrętu „Piotr i Paweł“ oraz całe jego towarzystwo!...
„Kochani przyjaciele i koledzy, z najżywszą dowiadujemy się radością o waszem przybyciu na tę wyspę. Ludzie, którychście ku nam przysłali, donieśli nam o chwalebnem waszem dziele i o waszych zamiarach; zatrzymaliśmy ich przy sobie nie jako zakładników, lecz jako przyjaciół, przyrzekając prędkie ich odesłanie z przyzwoitym zapasem żywności, której potrzebować musicie. Dozwólcie moim towarzyszom, którzy wam niniejszy list oddadzą, wstępu na wasz