Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ziemców. Niektóre wysunęły się nawet z szeregu i ofiarowały na płaskich koszach ryby, pokryte szerokiemi liśćmi łopianu. Koło takiej zaraz gromadzili się żołnierze, ale ponieważ chciwiej i chętniej, niż na ryby, patrzyli na nagie ich piersi i młode biodra, wysuwające się z pod rozwartych na przedzie kaftanów, więc targi trwały zbyt długo, wywoływały zamieszanie i przerwę w robotach. Zakazał więc Beniowski do jutra wszelkiego handlu, pod pretekstem, że musi przedtem umówić się o ceny z krajowemi władzami.
Śpieszył się wyładować okręt, aby, w ostateczności, nie wyciągając go na brzeg, choć zgruba załatać i utkać znaczniejsze dziury w dnie i bokach.
Nie był pewny ani Moskali, ani Sałazowa, a przewlekająca się nieobecność władz krajowych utwierdzała go w podejrzeniu.
O zmroku przybył Sałazow, chytrze obejrzał zarządzenia Beniowskiego i obwieścił, że... wszystko idzie pomyślnie, że jutro należy oczekiwać Taju wyspy z żoną Ochotyna oraz ze znakomitymi wyspiarzami. Radził Beniowskiemu, aby przygotował przyzwoite prezenty, co najmniej dla jedenastu osób, takoż wiele rzeczy podrzędniejszych dla pozostałych z orszaku; radził również uczęstować wszystkich suto gorzałką, którą miejscowa ludność ubóstwia, uważając picie jej za modlitwę.
— Skądże ją mają?...