Nilówny, która miała osobną kajutę w końcu korytarza, w miejscu najbardziej zacisznem. Ten korytarz, mający po obu stronach drzwi kajut, rozszerzał się u wyjścia, tworząc osłonioną od wiatru i wody przestronność dostateczną dla ruchów kawki sterowej, u której wiecznie stał zmianowy sternik z okiem utkwionem w strzałkę kompasu.
W pierwszej, największej, najwidniejszej i najbliższej od sternika kajucie zamieszkał Beniowski, a naprzeciw w takiej samej — Chruszczow z Baturinem.
Właśnie siedział przed stołem Beniowski i zapisywał pewną ręką w okrętowym dzienniku:
gdy wszedł Czurin i oznajmił, że zbliżają się do przejścia między piaskami baru.
— Tam już pójdziemy otwartem morzem, ale... wiatr słabnie!... Może pan sam pojrzy, co czynić!? — dodał pytająco.
Beniowski zamknął księgę, rzucił okiem na czasomierz i wyszedł razem z komendantem. Po drodze przyłączył się do nich Chruszczow i Sybajew. Wstąpili po schodach na chodnik i poszli wysoko nad głowami krążących po pokładzie ludzi, rozglądając się uważnie po statku i morzu. Okręt posuwał się bardzo wolno, choć