Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zahuczał spiż i potoczyło się echo po skałach.
Załoga zdjęła czapki i w pobożnem skupieniu patrzała na oddalający się ciemny brzeg, gdzie na purpurowo-chmurnem tle zorzy rysowały się mglistym fioletem wzgórza dalekie, szarzał piasek zatoki a powyżej samotny czarny krzyż rozpościerał szeroko ramiona.
Od niego w głąb ziemi kroczył zamaszyście wysłaniec Ochotyna, podczas gdy powracająca szalupa, nurzając się w siwych dymach armatnich, ścigała po ołowianem, zbałwanionem morzu odpływający okręt.